środa, 21 października 2015

Szczęście to nie obieranie ziemniaków


8 komentarzy:

  1. No bo post Twój jest smutny, a piszesz, że Ci zimno, więc takie połączenie mi się nasunęło.
    Lublin to nie jest najgorsze miasto na świecie, ale szału nie ma. W dodatku pada deszcz. Nie rozumiem tego miasta, staram się (po)lubić. Energia na wpisik na pewno z chwili wytchnienia, jaką był dzisiejszy (samotny w końcu!) wieczór, a energia na życie to pewnie ze źródeł, w które powątpiewasz systematycznie i z zapałem. A i wybacz, że postąpiłam wbrew konwencji (plucha ≠ optymizm).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Czyli był czas, kiedy nie powątpiewałaś! Znam osoby niepowątpiewające i niezdatne do życia, więc może się to nie łączy. A może one za mało biorą z tego niepowątpiewania, ja na przykład biorę wszystko-wszystko i dlatego działam (tak jak działam).
      I w sumie fajnie, że jest Sieć, bo przeszło mi ostatnio przez myśl pytanie, czy byśmy się lubiły, gdybyśmy się poznały twarzą w twarz, w sensie chodziły razem do klasy czy coś. Ciekawe.

      Usuń
    2. Jesteś mojom przyjaciółkom! Skąd wiesz, że jestem gruba, śmierdzę i marzę o habicie??
      Stylizacja na Masłowską :p

      Usuń
    3. Serio? Na razie słaba. Zobaczymy :p
      PS Plusik od Anuluj zrobił mi nie dzień, ale cały miesiąc chyba!

      Usuń
    4. Nie zawsze byłam (i jestem) fanką życia. Inaczej ma się rzecz z dobrą książką. Ale taką naprawdę dobrą, dobrą. Od pierwszego wejrzenia dobrą. Ta nie jest - przynajmniej na moim początkowym etapie. I nie fabuła, tylko język jakiś nie taki.
      Cieszę się, że mogłam Cię ucieszyć!

      Usuń
  2. Jakoś mi się tak skojarzyło z moją pracą w restauracji w wakacje. Kiedy musiałam obierać codziennie wór ziemniaków i wpadałam przez to w depresję. Więc nie wiem co z tymi ziemniakami, one wprawiają człowieka w jakieś dziwne, pesymistyczne nastroje.

    OdpowiedzUsuń