sobota, 15 lutego 2014

Się wie

Zdało się. Jak myśli się ile się lęków nieuzasadnionych kumulowało przed, a ile narodziło się ulgi po, to się dysonans rodzi. Wychodzi na to, że wykończę się, ze stresu się do martwej materii przyłączę, prędzej czy później. Bo się nie równoważny, bo burzy harmonia się.

Bo się bohater zabija, a ja cieszę się.

Czy ja przypadkiem leczyć nie powinnam się?

Się słucha.

4 komentarze:

  1. hm, dawno się tu nie pojawiałaś?
    żyjesz jeszcze, droga Anuluj? daj jakiś znak życia lub metaforycznego nieżycia, co?

    OdpowiedzUsuń
  2. przepraszam zatem za zaburzenie harmonii, aczkolwiek pies jest uosobieniem życiowych wypadków, na które wpływu nie mamy.

    pseudonim taki, bo kot Schrodingera też był pół żywy, pół martwy albo raczej jednocześnie i żywy i martwy, a chociaż z fizyką mam tyle wspólnego, co wieloryb z marsem, to jakoś się sprawdza.

    a czemuż to nie polecasz? ja zaś czytuję Baudelaire'a. tego zaś polecam, choć też ci może harmonię zaburzyć, więc może lepiej nie.

    smutek i melancholia jako motywy literackie. kto by się spodziewał, nie? a ty co miałaś?

    OdpowiedzUsuń
  3. byłaby heca, ale jeszcze nie odkryli.

    faktycznie, skandal. ale gdybym miała czytać pana B. to bym akurat się cieszyła. w moich ubogich podręcznikach jest chyba tylko jeden wiersz jego i to też jakiś za mało ohydny.

    szczerze to już po liceum mam dość czytania o chłopach, dworach itd, jakby nie było innych tematów. więc mogę zrozumieć twój ból.

    no bardzo życiowy, szczególnie dla mnie. z pamięci mogłabym mówić i bez przygotowania o takich rzeczach. szkoda że nie miałam żadnego tematu o zbrodni i szaleństwie, bo bym wzięła. ubogie z resztą były do wyboru.
    a szatan, też jakoś swojsko w sumie. ciepło chociaż.

    OdpowiedzUsuń