Kiedy pytają mnie czego nauczyłam się na studiach robię poważną minę i opowiadam o spójności średniowiecznych wierszyków, kunszcie renesansowej poezji, łacińskiej deklinacji i koniugacji, o kohezji, lipogramie, czy spadku adonicznym. Z całą pewnością mogę teraz podkreślać swoją wyższość i budować autorytet, ostentacyjnie spluwając i wykrzykując ku różnym personom "EJ! Ty! Wiem, co to jest hiperkataleksa, więc kim ty kurwa jesteś?". W istocie te różne, dziwne, teoretyczne rzeczy nie wypełniają intelektualnych potrzeb mojej duszyczki. A ideały, które zdeterminowały do pójścia na studia uznały, że nie chcą być już ideałami takiego płodu jak ja. Niegodne są, po prostu.
Kiedy pytają mnie co zrobiłabym z nieskończoną ilością pieniędzy, popadam w konsternację i pogrzebowym tonem wypowiadam magiczną formułę nie wiem. A w głowie wizualizują się jedynie obrazy typowe i trywialne, jak na szarego konsumenta przystało. Wtedy słyszę o tym, że ludzie zapełniają swój byt czymś takim jak pasja, której oddaliby się jak
drogiej prostytutce.
Jestem kameleonem idealnym, bezosobową osobą, czasami jeszcze konstytuuję się jako gówno.
"kiedy ludzie pytają mnie" to początek zdania, który nigdy nic dobrego nie niesie. ludzie mają tę wkurwiającą tendencję do pytania o rzeczy bez zastanowienia według tylko sobie słyszalnych potrzeb wątroby. zazwyczaj wchodząc przy tym na pole minowe wątpliwości i tematów, na które zwyczajnie nie chce się rozmawiać z nikim. oprócz wątroby własnej. ta zawsze mądrze szepcze.
Ooo, właśnie miałam Ci o blogu przypominać, bom myślała, że zapomniałaś, a to po prostu zmiany jakieś i system (jakże niezawodny) nie nadąża po prostu za Tobą i mnie nie informuje, że napisałaś. Skądże ten humor euforyczny?
Pomyślałam o Rzeckim dopiero po przeczytaniu Twojego komentarza i oczywiście wpadłam w rozpacz czarną, że to nie Stanisław... Ale Ignaś też pięknie.
Źle mnie zrozumiałaś. Napisać coś na blogu - to często graniczy u mnie z cudem, naprawdę. Każdy wpis (no dobra, większość) rodzi się w straszliwych bólach. Ogólnie miałam ograniczyć bliskość z internetem, a taka wstrzemięźliwość pretekstem jest idealnym do milczenia nawet długotrwałego.
Co do długopisów... Jedno Twoje słowo i któryś z tych szarych dni będziesz mogła zdobić za pomocą tychże, od zingeli dostanych.
"kiedy ludzie pytają mnie" to początek zdania, który nigdy nic dobrego nie niesie. ludzie mają tę wkurwiającą tendencję do pytania o rzeczy bez zastanowienia według tylko sobie słyszalnych potrzeb wątroby. zazwyczaj wchodząc przy tym na pole minowe wątpliwości i tematów, na które zwyczajnie nie chce się rozmawiać z nikim. oprócz wątroby własnej. ta zawsze mądrze szepcze.
OdpowiedzUsuńOoo, właśnie miałam Ci o blogu przypominać, bom myślała, że zapomniałaś, a to po prostu zmiany jakieś i system (jakże niezawodny) nie nadąża po prostu za Tobą i mnie nie informuje, że napisałaś.
OdpowiedzUsuńSkądże ten humor euforyczny?
O matko, skąd mi się tyle tego "po prostu" wzięło? Wybacz. :)
UsuńPomyślałam o Rzeckim dopiero po przeczytaniu Twojego komentarza i oczywiście wpadłam w rozpacz czarną, że to nie Stanisław... Ale Ignaś też pięknie.
UsuńŹle mnie zrozumiałaś. Napisać coś na blogu - to często graniczy u mnie z cudem, naprawdę. Każdy wpis (no dobra, większość) rodzi się w straszliwych bólach. Ogólnie miałam ograniczyć bliskość z internetem, a taka wstrzemięźliwość pretekstem jest idealnym do milczenia nawet długotrwałego.
Co do długopisów... Jedno Twoje słowo i któryś z tych szarych dni będziesz mogła zdobić za pomocą tychże, od zingeli dostanych.
skoro odwiedzasz moje miasto, to już wiem, co robi ta hipsterska galaktyka w tle. : 3
OdpowiedzUsuńJak tam w wielkim świecie?
OdpowiedzUsuń