Śliska jestem. Do śliskiego nic nie przylega, nie przysysa się, nie jest w stanie utrzymać się dłużej niż kilka chwil. Ale to dzieje się niezależnie ode mnie, to moja psychika podlega procesom regularnego samonawilżania i perfekcyjnie dba o to, by nic nie przywierało. Bym w ostatecznym rozrachunku pozostała sama. Z psychiką. I płodami jej istnienia: urojeniami, fobiami, zaburzeniami, iluzjami.
Ludźmi konkretnymi się otaczam, niewielu ich jest ale istnieją. Z ludźmi rozmawiam, ludziom miłość wyznaję, ludziom się zwierzam, ludziom mówię, że są dla mnie ważni. Gdyby ci ludzie nagle się zdematerializowali i zniknęli, gdyby przyleciał wielki, mięsożerny pterodaktyl i skonsumował ich na śniadanie... to nie poczułabym nic. Tak, jakby wbić gwóźdź w przeżarte gangreną serce. Pomyślałabym pewnie, że cholera, fajni to byli ludzie, ale muszę poszukać sobie nowych.
Uczucia do mnie nie przylegają.
Jak wielkim, bezwartościowym kawałkiem materii organicznej muszę być, by tak pisać?
Do tego dochodzą idee, systemy wartości, poglądy, ulubione gatunki muzyczne tudzież przedmioty.
Szkoda, że wady się nie odklejają.
Twój wpis podziałał na mnie wyjątkowo depresyjnie. Dlaczego tak smutno? Wady są nieodłączną częścią człowieka i gdyby ich nie było, to pewnie ludzkie zalety prędzej czy później stałyby się wadami.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój ciąg skojarzeń - zwłaszcza jego ostatnia część, że jak "Lalka" to ja. Teraz właśnie omawiamy to arcydzieło i bronię Wokulskiego zawzięcie, choć czasem muszę wszcząć dyskusję z sorką albo odmówić wykonania pracy, tłumacząc ją jako niezgodną z moimi przekonaniami. W każdym razie "Lalka" z każdym dniem bardziej mnie ujmuje, a do Wokulskiego zaczęłam pisać wiersze.
Masz rację - masochistki. Zastanawiałam się wielokrotnie nad usunięciem bloga, bo i po co mi on, ale coś mnie zawsze wstrzymywało, a jak nie coś - to ktoś. Choć uważam, że jeśli kogoś pisanie męczy, to powinien sobie darować - nie wyobrażam sobie tego, że nagle Twój blog zniknąłby z sieci. Bo ja jednak lubię te bolące Cię płody czytać - u mnie chyba widać jakieś skłonności do sadyzmu. Także sado-maso jak najbardziej.
Wypowiedziałaś owe słowo, i to podwójnie. Naprawdę lubię robić ludziom prezenty, więc jeśli chcesz - wystarczy Twój adres i długopisy masz w kieszeni. I mówię najzupełniej poważnie oczywiście!
Twój wpis mnie poruszył. Ale nie martw się. Jakoś to będzie.
OdpowiedzUsuńZostawiam komentarz i liczę na to samo.
Widzisz, ja mam zupełnie na odwrót, bliskiego człowieka trzymam na dystans, wmawiam sobie i jemu, że jest tylko od chwilowych przyjemności, a ciężko mi z myślą, że mogłoby mi tej osoby zabraknąć.
OdpowiedzUsuńA z zajęć z Miodkiem bym się cieszyła. To w końcu wielki autorytet.
A ponoć taka śliskość jest pożądana w dzisiejszych czasach i sprawia, iż pracodawcy chętniej przyznają etacik. Nie martw się, może kiedyś coś cię wysuszy (byle nie dosłownie; zarówno kac jak i suchość pochwy to zło).
OdpowiedzUsuńPowinnam częściej włączać komentarze... byłam święcie przekonana, że opuściłaś blogosferę, bo nigdzie nie mogłam znaleźć twego bloga. I byłam tym faktem przerażona. Poważnie.
A ty myślisz, że w Macu czy w Kauflandzie, czy w jakiejś restauracyjce na zmywaku to już w ogóle wymagań co do pracownika nie mają? XD
UsuńMódl się o wojnę w polszczy, to będziesz mieć zajęcie. Wyemigrujesz, zostaniesz literatem i będziesz konserwować polskość jak wełniane skarpety, a potem cię okrzykną wielką i nieśmiertelną z pomnikiem postawionym swą twórczością, który zaiste będzie trwalszy niż ze spiżu.
To już nie będę wyłączać!
Musisz zatem zakupić spodnie w zebrę.
Wniosek też taki sam wysnuwam za każdym razem, gdy zabieram się do nowego posta na blogu. A że są tam notki, które pisałam w gimnazjum jeszcze będąc... Nic się nie zmienia, naprawdę. Poziom emocjonalny gimbusa. Może trzeba przewartościować wartości? Jak to Nietsche głosił.
O, i przypomniał mi się humanistyczny suchar.
- Czym byłbym bez Boga?
- Nietzschem.
Nie opuszczaj blogosfery. Mam bardzo mało osób do inteligentnej rozmowy, a ty jesteś jedną z nich. Sama rozumiesz, że przesiewając jeszcze bardziej to zawężone grono pozostanę bez wiary w ludzkość.
A ja uważam, że jeśli wpiszesz w CV studia magisterskie filologiczne, to ciepła posadka w MacDonaldzie jak znalazł. Pnij się po szczeblach kariery, to może kiedyś staniesz się kierownikiem jakieś fast-foodu, co? Wtedy to tylko kawka i ciasteczka, a nie ludzie i przypalony tłuszcz.
UsuńIdeą się nie najesz - a żywym (no, już martwym) przykładem na to jest choćby Norwid. Ale tutaj to już w ogóle sprawa skomplikowana. Cały on taki był... skomplikowany.
Mnie tam nie zależy na wojnie. Zamierzam się wyrzec polszczowatości, gdy już wydostanę się poza granice kraju. A potem dumni rodacy będą pisać na wikipedii o mnie, że mam polskie korzenie i że jestem taka och i ach.
Mówiąc szczerze to nie wiem, dlaczego kupiłam takie spodnie. Chyba jestem kolekcjonerką kontrowersyjnych portek. Mam już krwisto czerwone, w szachownicę, dziwną kratkę, a teraz jeszcze w zebrę. Brakuje chyba tylko panterki i z dwoma różnymi nogawkami, ale wszystko przede mną.
Co do systemów wartości... każdy niby ma jakiś odgórny, przepisowy, jakby nałożony przez społeczeństwo (w stylu: nie zabijam naprawdę, tylko w myślach, a najlepiej w ogóle, bo to nie ładnie). Przewartościujmy zatem społeczeństwo. Albo może nie... Jeszcze moje analizy doprowadzą do tego, że odbuduje się nazizm i będzie klops. Czy raczej: sznycel.
Zaiste, czułam się strasznie. Wieczny deficyt umysłowy, jakby jakaś intelektualna komuna, że ludzi do rozmowy chyba tylko na kartki.
Na zachód wybiegam, na zachód za chlebem. No dobra, przesadziłam. Za studiami raczej. A dokładniej: za programem wymiany studenckiej. Z języków obcych dobrze znam w zasadzie tylko angielski, więc w grę wchodzą jedynie uczelnie na Wyspach.
UsuńNorwid był nędzarzem. Umarł chyba w przytułku. A dosięgnęła go sława pośmiertna, na którą osobiście plwam. Co człowiekowi po tym, że ktoś go doceni, jak już odejdzie z tego świata?
W zebrę ubieram, gdy nie mam miesiączki, a czerwone, gdy ją mam. Głębszych filozofii chyba tu nie ma.
Dobrze pomyślane, aczkolwiek te mądrości Nietzsche zalecał używać jedynie w sferze kultury. A my przypadkiem nie głosimy nihilizmu egzystencjalnego?
Zabrałabym, z chęcią :) Ale sama nie wiem, czy mi się to uda. Czy będą mnie chcieli włączyć do programu wymiany studenckiej, czy moje stopnie będą wystarczająco dobre itd., itd.
UsuńWiesz, czasem mam wrażenie, że umieszczono nas nie w tej epoce, co trzeba.
W zasadzie wywiad z Jezuskiem spełnia wszystkie te wymogi, które podałaś. Aczkolwiek zawsze możesz napisać coś o bestialskim zabijaniu króliczków wielkanocnych na pasztet i ogólnie przemocy wobec zwierząt podczas tychże świąt. Całość mogłabyś nazwać "Wesołe Zmartwychwstanie? Nie dla wszystkich!", a dalej dantejskie sceny, jaka to krzywda dzieje się świnkom, kurkom, jajkom i króliczkom.
Tak, wiem, kiepska ze mnie pomoc.
wachowicz.wordpress.com/ a proszę, oto i nasz sarmata, który się w moim LO wylągł. Boże, widzisz i nie grzmisz.
UsuńMyślę, że się da.
Jakoś... nie gryzie mi się. To znaczy wizja tego, co w katolicyzmie określa się 'niebem' to nie-niebo, tylko życie. Ciągłe. Niebem jest życie wieczne. A w tym życiu nie ma czegoś takiego 'jak wyznawanie religii'. Więc się nie gryzie. Po prostu się żyje.
To nie żaden mój kolega, jest w innej klasie, ale sam jego widok napawa mnie obrzydzeniem, poważnie. Widziałaś zakładkę 'o mnie'? Czysta ohyda. Ale daj spokój, to jest SARMATA, FELIETONISTA. Jak możesz nie dostrzegać tego kunsztu literackiego w owym stwierdzeniu?
UsuńJa i moje samobójcze ja popieramy.
Jak na mój gust śmierć to tylko przejście do lepszego życia. Brama, furta, coś w tym rodzaju. Buddyści wierzą w reinkarnację, w jakiś cykl wtórny, ale ciągle w obrębie ziemi. Nie zakładają życia pozaziemskiego. Z resztą termin 'niebo, życie wieczne' czy coś w tym stylu to tak naprawdę chyba opis doskonałego stanu ducha, który jest nieśmiertelny. To nie tak, że nie ma różnicy. W różnych religiach są inne wizje tego doskonałego stanu ducha. No buddyści uważają, że nirwanę da się osiągnąć będąc ciągle w ciele fizycznym. Wyznaję katolicyzm, bo wyjąwszy całe to przedsięwzięcie instytucjonalne, tworzone przez ludzi, a zostawiwszy samą ideę, uznaję, że jest najbardziej sensowna. Tak to dla mnie wygląda.
Też się nie odważyłam obejrzeć tego video. Ale podobno jest to jakaś ankieta, czy coś w tym stylu.
OdpowiedzUsuńNo, z tym św. Piotrem trochę to uprościłaś :D. Każdy wierzy, w to co chce, w to, co do niego przemawia. Może to być wyznawanie wiary, wiara w siebie, swój sukces, bliskich, czy łyżeczkę do herbaty. Tak długo, jak nie wyrządza się tym krzywdy innym, nic mi do tego. U mnie trwanie w katolicyzmie pewnie wynika z faktu, że się po prostu w tym wychowałam. Miałam jakieś epizody z agnostycyzmem i ateizmem, a naaaawet religiami wschodu, ale koniec końców stwierdziłam, że wiara, w której zostałam ochrzczona jest dla mnie odpowiednia i tyle. Może to i absurdalne. Całe życie takie jest, sam człowiek to istota pełna sprzeczności, paradoksów i absurdów właśnie. Ale to czy będę w coś wierzyć, czy nie, nie sprawi, że tego absurdu ubędzie.
W wielkim uproszczeniu powiedziałabym, że zgadzam się z zakładem Pascala.
To znaczy może źle się wyraziłam, ale dla mnie to, w co wierzę jest zdecydowanie spójne. Ale tu już chyba punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, każdy odbiera sprawy wiary indywidualnie. Dla mnie wszystko będzie w porządku, a dla kogoś innego nie. I może uznawać moje wierzenia za kretynizm i brak logiki. Dopóki nie próbuje mi czegoś indoktrynować, mam, że tak powiem, wywalone. Ale wiadomo, jak to jest z wmawianiem czegoś - zjawisko niepożądane i nie dotyczy to tylko religii, a chyba każdej dziedziny życia.
UsuńAno był!
Kolega z poprzedniej szkoły, z klasy. Ten sam rocznik, co mój, czyli 18. Na resztę pytań w zasadzie nie znam odpowiedzi, poza tym, że wiem, że nie miał lekko i nawet dla postronnej osoby było to jasne jak słońce.
Usuńmoże czasami trzeba pozwolić sobie, by być troszkę lepkim? Śliskość brzmi trochę samotnie i bez-sercowo :(
OdpowiedzUsuń