Kon-ces, kon-tekst, kon-spekt, koncept! Behawioralnie, empirycznie, paradoksalnie i sensualnie nie pojmuję świata. Chciałabym być zawsze taka jak pod wpływem substancji toksycznych. Prawdziwa.
Rzeczywistość. Za dużo rzeczywistości. Realny świecie, dlaczego mnie prześladujesz?
Arma-Goddamn-Motherfuckin-Geddon, czyli mój aktualny stan psychiczno-fizyczno-egzystecjalno-somatyczny.
It's arma-goddamn-motherfuckin'-geddon... Chyba znowu sobie to włączę, przypomniałaś mi o tej piosence. Tyle mądrych wyrazów, rzeczywistość... Brr. A rzeczywistość wciąż tak obskurna.
Nie mogłabym wybuchnąć szyderczym śmiechem. Przecież znamy się już 5 lat, przeżyłyśmy tyle wagarów, ponurych wychowawców, wzniosłych egzaminów, zapowiadających przyszłość w ciemnych barwach, rekrutacji, sracji i innych elementów składowych prozy życia szarego, polskiego ucznia, że nie śmiałabym tak nikczemnie się zachować. Słowo Ścisłowca.
Rzeczywistość jest okropna, ale nasze spojrzenie na nią może ją ubarwić. A świadomość, że możemy ją zmieniać w najbliższym otoczeniu daje promyk optymizmu w tym ponurym świecie.
Pozwól, że umysł ścisły zajmie się rachunkami: Droga dedukcji zaprowadziła mnie do tezy, że poznałyśmy się będąc uczennicami drugiej klasy gimnazjum. Był to, bodajże, październik 2008. Więc w październiku 2012 minie 5 lat. A że ja myślę rocznikami, a nie dniami i miesiącami, mogę się chwalić wszem i wobec, że znam blogspotowo-blogowo-blogonetpeelową celebrytkę, Anuluj, 5 lat.
Och! :D Ta propozycja sprawiła, że znów poczułam się jakbyśmy miały po szesnaście lat i robiły to, co typowe szesnastolatki robią - marzyły o zbiorowym samobójstwie.
Owszem, rok 2008 i 2012 dzielą 4 lata, a poznałyśmy się w 2007 :D Wybacz ten żałosny błąd, ostatnimi czasy nie jestem w stanie skupić się na niczym, co nie jest funkcją trygonometryczną. :<
Ewentualnie, możemy iść na maturę zupełnie spokojne, ze świadomością, że zaraz rzucimy się w otchłań Wisły.
Mnie jedynie pociesza fakt, że procedury zdążą się zmienić milion razy, a ja niebawem będę mogła mieć to w dupie. Koniec z maturami, deklaracjami, rekrutacjami i wszystkim tym, co mi spędza sen z powiek.
Och, Agniesiu, pamiętam, jakby to było wczoraj:D Mój szablon z Primusem i Twoje czerwone sznurówki w glanach..:D Gimnazjum to był piękny okres, zwłaszcza dla patologicznych wagarowiczów.
Przeciętna śmierć w przeciętnej Wiśle dla przeciętnych ludzi.
Nie rozśmieszaj mnie. Mój mózg zaprogramowany jest na myślenie o najbliższych kilku miesiącach. Niestety, bycie uniwersytutką odpada, jako że natura obdarzyła mnie urodą, dla której nie warto chociażby złamanego drinka w Remizie postawić. Zaś koleżaneczki... Chyba bilans osiemnastek wykazał, kto tu jest imprezową bestią, a kto smutnym nołlajfem. A Ty, Agniesiu? Masz już biznesplan na najbliższe kilka lat?
Przeciętne, miałkie, byle jakie, nędzne... Nawet na Wisłę nie zasługujemy, trzeba czekać, aż powstanie jakaś kałuża. Hmm chyba myślę głównie o sobie...
Czyżbyś już się zdecydowała na jakąś konkretną uczelnię? Jeśli spróbujesz szczęścia w Krakowie, to mogę Ci od czasu do czasu podrzucać jakiś prowiant.
Przecież matura to egzamin dla idiotów, każdy ją zdaje, to banał, niż demograficzny, mało chętnych, nie ma czym się stresować, bułka z masłem, pierdu-pierdu, sratatata, suma sumarum, nie spierdolisz, Polonisto o kwiecistym języku. Najbardziej wyświechtany i żenujący tekst pozostawiam na koniec - BĘDZIE DOBRZE.
Tak przy okazji, się wyżalę... Jutro dostanę $p13rd0l od polonistki za to, że nie ruszyłam z prezentacją maturalną. Stresuje mnie to, ale pomyślałam, że Ciebie może ucieszyć.
It's arma-goddamn-motherfuckin'-geddon... Chyba znowu sobie to włączę, przypomniałaś mi o tej piosence.
OdpowiedzUsuńTyle mądrych wyrazów, rzeczywistość... Brr. A rzeczywistość wciąż tak obskurna.
Nie mogłabym wybuchnąć szyderczym śmiechem. Przecież znamy się już 5 lat, przeżyłyśmy tyle wagarów, ponurych wychowawców, wzniosłych egzaminów, zapowiadających przyszłość w ciemnych barwach, rekrutacji, sracji i innych elementów składowych prozy życia szarego, polskiego ucznia, że nie śmiałabym tak nikczemnie się zachować.
OdpowiedzUsuńSłowo Ścisłowca.
Ach, aż mi się łezka w oku zakręciła.
Ależ Agniesiu, przecież ja jestem zbyt wyczerpana, by silić się na taki, wymagający intelektualnie, zabieg, jak ironia.
OdpowiedzUsuńPo prostu wzrusza mnie to, jak czas upływa, a nic się nie zmienia.
Gdzie ja zapodziałam sznur...
Rzeczywistość jest okropna, ale nasze spojrzenie na nią może ją ubarwić. A świadomość, że możemy ją zmieniać w najbliższym otoczeniu daje promyk optymizmu w tym ponurym świecie.
OdpowiedzUsuńPozwól, że umysł ścisły zajmie się rachunkami:
OdpowiedzUsuńDroga dedukcji zaprowadziła mnie do tezy, że poznałyśmy się będąc uczennicami drugiej klasy gimnazjum. Był to, bodajże, październik 2008. Więc w październiku 2012 minie 5 lat. A że ja myślę rocznikami, a nie dniami i miesiącami, mogę się chwalić wszem i wobec, że znam blogspotowo-blogowo-blogonetpeelową celebrytkę, Anuluj, 5 lat.
Och! :D Ta propozycja sprawiła, że znów poczułam się jakbyśmy miały po szesnaście lat i robiły to, co typowe szesnastolatki robią - marzyły o zbiorowym samobójstwie.
Owszem, rok 2008 i 2012 dzielą 4 lata, a poznałyśmy się w 2007 :D
OdpowiedzUsuńWybacz ten żałosny błąd, ostatnimi czasy nie jestem w stanie skupić się na niczym, co nie jest funkcją trygonometryczną. :<
Ewentualnie, możemy iść na maturę zupełnie spokojne, ze świadomością, że zaraz rzucimy się w otchłań Wisły.
Mnie jedynie pociesza fakt, że procedury zdążą się zmienić milion razy, a ja niebawem będę mogła mieć to w dupie. Koniec z maturami, deklaracjami, rekrutacjami i wszystkim tym, co mi spędza sen z powiek.
Och, Agniesiu, pamiętam, jakby to było wczoraj:D Mój szablon z Primusem i Twoje czerwone sznurówki w glanach..:D Gimnazjum to był piękny okres, zwłaszcza dla patologicznych wagarowiczów.
OdpowiedzUsuńPrzeciętna śmierć w przeciętnej Wiśle dla przeciętnych ludzi.
Nie rozśmieszaj mnie. Mój mózg zaprogramowany jest na myślenie o najbliższych kilku miesiącach. Niestety, bycie uniwersytutką odpada, jako że natura obdarzyła mnie urodą, dla której nie warto chociażby złamanego drinka w Remizie postawić. Zaś koleżaneczki... Chyba bilans osiemnastek wykazał, kto tu jest imprezową bestią, a kto smutnym nołlajfem.
A Ty, Agniesiu? Masz już biznesplan na najbliższe kilka lat?
Ojtam, ojtam, ludzie gorsze rzeczy robili.
OdpowiedzUsuńPrzeciętne, miałkie, byle jakie, nędzne... Nawet na Wisłę nie zasługujemy, trzeba czekać, aż powstanie jakaś kałuża. Hmm chyba myślę głównie o sobie...
Czyżbyś już się zdecydowała na jakąś konkretną uczelnię? Jeśli spróbujesz szczęścia w Krakowie, to mogę Ci od czasu do czasu podrzucać jakiś prowiant.
Przecież matura to egzamin dla idiotów, każdy ją zdaje, to banał, niż demograficzny, mało chętnych, nie ma czym się stresować, bułka z masłem, pierdu-pierdu, sratatata, suma sumarum, nie spierdolisz, Polonisto o kwiecistym języku.
Najbardziej wyświechtany i żenujący tekst pozostawiam na koniec - BĘDZIE DOBRZE.
Tak przy okazji, się wyżalę... Jutro dostanę $p13rd0l od polonistki za to, że nie ruszyłam z prezentacją maturalną. Stresuje mnie to, ale pomyślałam, że Ciebie może ucieszyć.
Poczuję się usprawiedliwiona za każdym razem, gdy będę się zachowywać jak pojebany pojeb.
OdpowiedzUsuń