Ale przytłaczająca rzeczywistość nie wystarcza by upodlić małego człowieka. Do opisu rzeczywistości dochodzą powszechnie znane warunki klimatyczne, finezyjny efekt global warming propagandy.
Mróz dmucha po mordzie, zgniłą arafatą owijam pół twarzy, niczym zaufany członek al-kaidy, na łeb ubieram czapkę, tylko oczy zostają na wierzchu. Cholera, co z oczami? Panika, panika.
Oczy zaczynają łzawić. Teraz już na pewno, pod naporem mrozu, zamarzną, przeszklą się rozbryzgując na miliony kolorystycznych kryształków. I spoczną na tym chodniku, o ironio - niezauważone.
Oczy wyszły z tego cało. Jutro się zaczną od nowa. Kruszyć.
Być czy mieć - takie dwa pytania. Bliżej ku celom posiadania.
Prześladuje mnie.
Widzę, że nie tylko mnie mróz daje po mordzie, a monotonia szarej rzeczywistości przygniata...
OdpowiedzUsuńNajlepiej to być i mieć... Bez możliwości wyboru...
Wychodzenie z domu jest bolesne. Zawsze byłam tego świadoma, teraz jedynym problemem jest to, że pogoda dopełnia tragizm tego przykrego obowiązku.
OdpowiedzUsuńOj, Agniesiu, gdybym tylko miała przyzwoitą pamięć, to wypomniałabym Ci wszystkie Twoje plany, które były równie pogmatwane, jak moje lawirowanie między filologią a inżynierią. Niedoszły lekarzu. :>
Zatem polonistyka? Naprawdę, nie wiem, jak zareagować.
Ostatecznie, po kilku trudnych rozmowach z panem profesorem matematykiem, rozszerzona matematyka. No i angielski. To powinno mi wystarczyć do zagrzania miejsca na jakimś uroczym kierunku.
Rzeczywistość okropnie przytłacza. Pozostaje tylko udawanie że jest dobrze. Chociaż, czy to ma jakiś sens.?
OdpowiedzUsuńPogoda mnie dobija jeszcze bardziej. Najlepiej by było zagrzebać się w pościeli i zostać tam na zawsze.
Pozdrawiam i jeśli chcesz to zapraszam ;)