Chodzę i pytam: gdzie jest moja szubienica?
Znalazłam pod wysublimowanym słowem matura. Przejawy buntu nawet skłaniały ku mnie myśli by do owej nie podchodzić, żeby złamać tą formę, ten bezsensowny stereotyp, że jak to tak bez matury. Niestety, racjonalne podejście zabija. Zgniły humanista i tak nie ma prawa bytu niezależnie czy to z maturą czy bez. A tak, przynajmniej będzie co do trumny włożyć na wypadek rychłej śmierci i wygrawerować, że intelektualistą był bo maturę miał.
Apel desperata
trzymajcie palce, ręce, nogi, włosy, genitalia czy inne kciuki, módlcie się do bóstw w które za sprawą różnych czynników wierzycie bądź nie, bo z wypadkowej własnej wiedzy i inteligencji to nie wyciągnę więcej jak sześć procent.
Kurwa, no.
co z tego, że nie zdam matury. przynajmniej będę ogarnięta.
Oj, Agniesiu, moja droga, cóż to za ponure wymysły? Maturę zdać, zdasz, więc papierkiem będziesz mogła się chwalić do woli.
OdpowiedzUsuńPytanie jest tylko, jak ją zdasz. :D
Niemożliwe, że miałaś mniej punktów ode mnie.
O, Jądra też nie czytałam. :D Chyba jednak powinnam zapoznać się z jakimś streszczeniem... Zwłaszcza, że twój mocz nigdy się nie myli.
Widzę, że nerwowo śledzisz wszystkie znaki na niebie i ziemi. :D
Z perspektywy osoby, która przeszła tą samą panikę i również jest zgniłym humanistą: nie ma co się za bardzo przejmować, na farta też czasem dobrze liczyć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj Agniesiu, po co te nerwy. To tylko matura, twór przystosowany dla tępaków... Mało pocieszające... Ale mnie pociesza.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jakaś dziwna polonistka. Ale może to przyniesie efekty, które wszystkich zadziwią. :>
Oby się mylił. Jądro Ciemności to zło. Podpowiedz mu, żeby wywróżył Borowskiego.
To wszystko składa się w nielogiczną, chaotyczną całość...
A może Burza - jak "Burza" Ilji Erenburga, rosyjskiego pisarza, więc na maturze będzie rosyjska literatura?! A może literatura z rosyjskich łagrów? (błagam, borze, jeżu, moczu!)
Po prostu jeśli mam do wyboru rozległy opis przyrody, rozkwitu zieleniny, szumu chmur i swawolnego śpiewu ptaszków nad głową wieszcza, a masowe mordy, konsumpcje i takie tam, to wybieram takie tam. Taki ze mnie typ przebrzydły.
OdpowiedzUsuńZresztą, zróbmy eksperyment.
Pierwsza lektura, która pojawi się na losowo otwartej stronie w mym potężnym repetytorium, będzie na maturze.
Dziady część trzecia. Oficjalnie.
Matko bosko cóż żeś Ty zrobiła. :(
OdpowiedzUsuńWszystko lepsze od matury z Potopu...
OdpowiedzUsuńO kurwa... Powinnam zachować powagę, ale nie mogę przestać się śmiać.
OdpowiedzUsuńChyba wystosuję na moim blogu podobny apel, bo tylko cud może mnie uratować, ewentualnie jakaś ściąga.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, będzie WESELE!!!
Hmm nie lepiej jebać ogółem maturę, niż sam polski? ;>
OdpowiedzUsuńPolski to akurat jest banalny...
OdpowiedzUsuńNajlepiej jebać matmę.
Ojtam, ojtam. Matura, to bzdura.
OdpowiedzUsuńJakoś stres ze mnie uszedł mimo, że zupełnie nic do matury nie robię. Hmm...
maturę zdasz, to na pewno. papier będzie na sto procent. to już nie te czasy, gdy matura była postrachem tak okropnym i tak ważnym zarazem, że jej posiadanie otwierało wrota do lepszego życia, zwanego teraz chyba Nibyladnią. ach, ileż to stresów w życiu człowiek posiada. matura, studia, praca, kwestia dożycia emerytury, a potem kwestia przeżycia za pieniądze z emerytury.
OdpowiedzUsuńkciuki trzymać będę, mentalne genitalia też :D dasz radę, kto jak nie ty, przyszłość narodu?
"odbyty" przywołało mi na twarz perwersyjny uśmiech szaleńca (pieprzone, gejowskie fandomy).
OdpowiedzUsuńdefiniowanie się w moim przypadku zawsze spala na panewce. w końcu dana definicja przestaje obowiązywać i można ją wyrzucić do kosza. no może pomijając zdefiniowanie się, jako samotnego ziemniaka. ale to już bardziej styl życia chyba.
nieciekawy, bo wszystkie moje plany zdecydowanie spalają na panewce. z miesiąca kilku świetnych koncertów, odpoczynku, czil ałtu za granicą i przełomu w moim życiu związkowo-sercowym wyszło łajno. duży, śmierdzący krowi placek. zamiast tego mogę chyba zakopać się w pościeli (pomimo tego upału za oknem), włączyć smutne ballady i umartwiać się nad swoim nie-życiem. choć pewnie i tak wybiorę drogę jeszcze żałośniejszą - czytanie banalnych książek plus oglądanie głupawych anime.
samobójstwo da się upchnąć. dla mnie najbardziej problematyczną sprawą jest forma dokonania tegoż aktu. wciąż myślę co byłoby efektowne, a jednocześnie nie hipsterskie.
"Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!" Witkacy. huehuehue
to nie dyskryminacja, tylko po prostu moje pierwsze skojarzenie ze słowem 'odbyt' to 'gej'. nie wiem, dlaczego, tak już jest i muszę to akceptować.
Usuńwydaje mi się, że jednak stracone. wszystkie czynniki wpływające na zjebanie tegoż miesiąca były kompletnie ode mnie niezależne.
no cóż, ja myślałam bardziej o wieszaniu się na drzewie w jednym z lasów w dawnej Nowej Aleksandrii, ewentualnie położenie się na torach w tym samym mieście. po prostu czuję, że miejscem mojego samobójstwa musi być ów mieścina. tak doskonale wpasowuje się w klimat mojego nie-życia, więc i do śmierci stanowiłaby pewnie niezłe tło. zbiorowe samobójstwo też brzmi nieźle. zbiorowe położenie się na torach już całkiem fantastycznie. a co do golden gate, to obawiam się, że najpierw musimy poczekać na wizy do ułesa. w takim razie nasza śmierć będzie spowodowana stetryczeniem. ;>
a dlaczegóż to niedoszłym?
pewnie dojdą, wczorajsze zachlaj party też nie wyszło. zostało siedzenie do 4 w nocy w pięć osób, a potem sprzątanie rzygów (nie moich, och). no naprawdę, ten maj ssie po całości.
UsuńNowa Aleksandria to się nazywało to miasto za cara. teraz nazywa się paskudniej. dlatego też wolę tę starą formę i jej używam. właśnie tego się obawiam, że pociąg wcale by mnie nie zabił od razu, tylko gdzieś odrzucił albo obciął nogę najwyżej. a bez nogi to... jak bez ręki?
a no, być może. pewnie ambasada amerykańska z radością wydałaby wizy i uściśnięciem ręki pogratulowała wyboru miejsca. most golden gate - usługi samobójcze od 1937 roku. polecam - każdy kto się z niego rzucił i zabił.
czytanie niektórych książek Witkacego to rzeczywiście droga przez mękę. ale nie wszystkich. Białoszewskiego dziennik jeszcze przeczytasz, naprawdę chcesz zaryzykować opuszczenie fragmentu o orgiach? toż to kwintesencja tej książki, jak mniemam.
skoro myślisz, że spieprzyłaś, to może akurat wbijesz się w klucze? a co mieliście na maturze, bo ja oczywiście nie zdążyłam jeszcze sprawdzić i jakoś mi się nie chce, chociaż google otwarte w karcie obok. i jaki temat wybrałaś?
osoba rzygająca zapijała smutki po tym jak ją chłopak rzucił (przez fejsbuczka, co za yntelygent). to nawet nie było elitarne. jedna z grupy wykruszyła się koło dziesiątej, jedna usnęła. fatum, powiadam, fatum nade mną wisi.
Usuńno mówiłam, że Nowa Aleksandria brzmi lepiej. francuskie wydźwięki, brr. moja awersja do Francji osiągnęła apogeum jakiś czas temu.
właśnie większość jego dramatów jest tak napisana jak Szewcy. zakładam zatem, że faza po elesdi jest całkiem dobra, skoro aż takie myślociągi mogą powstać.
dziady, no proszę, właśnie słyszałam, że więcej osób wybrało ten drugi temat z porównaniem. w kluczach to już różne dziwne formy były, więc może akurat się wbiłaś. nie sądzę, żeby było źle, na pewno napisałaś poprawnie ;>
zgadzam się, relacje męsko-męskie są najlepsze. właśnie ja to zbieram na operację zmiany płci, to kolejna rzecz na liście moich priorytetów, których jest multum. przybij piątkę, też jestem forever alonem.
Usuńa co jeśli nie było dobrze, a teraz jest jeszcze gorzej? to taki uroboros złego wychodzi.
Francja jest dla mnie ohydna i w ogóle, nie. po prostu nie. zaczęło się od jednej beznadziejnej książki, która spaczyła mi całkowicie obraz tego kraju. za dużo tzw. fluffu, cukiereczków, srania tęczą. wieżę Eiffla to bym z chęcią zobaczyła... jak upada. hejtuję, hejtuję, hejtuję.
przecież były jakieś teorie spisowe, że Witkacy śmierć swoją sfingował. kto wie, może za parę lat się okaże, że Witkiewicz jeszcze żyje?
właśnie na próbnej w moim LO było tak, że dziewczyna nie zdała podstawy, a rozszerzenie tak. fuck logic. ale myślę, że pójdzie ci dobrze mimo wszystko.
zmienić płeć zamierzam jak się już dorobię na jakiejś firmie słynącej z produkcji nikomu nie potrzebnych, ale zajebiście komercyjnie popłatnych sprzętach. może fabryczka mózgów? chyba spełnia kryteria. toż to mózg jest na wagę złota, a tak mało osób potrafi go sobie wyhodować. jeśli zająłby się mną jakiś dobry specjalista, to zamierzam być bardzo przystojnym, seksownym Antonim.
Usuńno ja wciąż ubieram się jak chłop. ponoć jestem dzieckiem Kurtem Cobaina, to podobieństwo uderzyły osoby, które nawet Nirvany nie słuchają, zabawne. wyglądam zatem jak potomstwo syfu z garażu i szafy ojca. flanelowe koszule, podarte spodnie, trampki to połowa mojej szafy. kiedyś było (chyba gorzej), bo teraz chociaż mam jakieś kolorowe ubrania, wcześniej zmieniałam tylko odcienie czerni. rany, ale żem się rozpisała o ciuchach, wstyd.
mnie to zawsze jara taki o gif : http://30.media.tumblr.com/tumblr_lyzo0iutvl1r2dmuso1_500.gif czyż nie cudowne?
nigdy nic nie wiadomo, tu jest polska, tu niczego nie można być pewnym. nawet tego, czy osoba faktycznie umarła, czy nie.
na rozszerzonym jutro? hm... nie wiem dlaczego, ale pierwsze co mi przyszło do łba to : Mickiewicz. jakoś tak...
przeczytałam swój komentarz i zaliczyłam bolesny kontakt czoła ze ścianą. chyba odkryłam, że nie umiem odmieniać wyrazów, wybacz.
Usuńwgapianie się w sufit i odkrywanie jego walorów po opiatach zawsze spoko, ale na trzeźwo jakoś nie bardzo mnie to urzeka.
Usuńpatrząc na moje bazgroły w ołówku i koszmarnie zasyfione, wybrudzone farby śmiem wątpić w swój talent.
co fakt, to fakt, ale czasem mnie to już dobija, że sklecę myśl, a próbując ją zapisać wychodzi tylko jakiś chory myślociąg bez sensu.
w sumie jesteś jedynie dwa lata starsza, także tragedii nie ma ;> choć w sumie jak rozmawiam z niektórymi osobami w twoim wieku, to mam wrażenie, że za chwilę położą się do dizanjerskiej trumny i będąc czekać, aż ktoś spopieli/zakopie ich ciało w grobie.
zaiste, pocieszająca wizja :D jestem okrutnie ciekawa nad czym mnie przyjdzie się rozwodzić za dwa lata.
urzeka mnie ten gif za każdym razem, gdy go widzę. gdy mam zły humor to taka waląca się Eiffla od razu mi go poprawia. ach.
właśnie fraszka i Osiecka nie wydają się takie trudne. śmiem spekulować, że podstawa była ździebło trudniejsza...
być może, być może, choć tyle razy co ja w ten szarawy, spękany sufit ślepia wgapiałam, to śmiem twierdzić, że znam jego głębię na wylot. potrafię się w nim doszukać sensów, o których się nawet filozofom nie śniło (btw. jak odkryłam ostatnio, że na maturze można zdawać filozofię, to stwierdziłam, że koniecznie się na to porwę).
Usuńwystarczy, że ja widziałam :D. upublicznianie moich bazgrołów skończyło by się atakiem serca wszystkich oglądających. a jak wiadomo, co raz się w sieci pojawi, na zawsze w niej zostaje.
matka nie wie, że ćpiem, nikt w zasadzie nie wie. poza tym, kilka godzin wyjętych z życiorysu to jeszcze nie ćpanie ;>.
bełkot pisemny jest chyba gorszy, bo trzeba do niego powracać. jak mówisz, to mowa twa chociaż ulatuje w powietrze i nie robi niczyim patrzałkom krzywdy. ale biorąc pod uwagę fakt, że zawsze lepiej manipulowałam słowem pisanym, niż mówionym, to w obliczu moich niektórych wypowiedzi, na żywo powinnam być jąkającym się odludkiem z upośledzeniem umysłowym.
matura ustna? oboszeboszebosze, JAKIEKOLWIEK wystąpienie publiczne :OOOO.
ale przecież Rydzyk wieczny nie będzie i jego telewizja też, zatem czy mohery mają możliwość przetrwania?
jakoś ta skrajna forma depresji nie przyprawia mnie o zakłopotanie. nawet bym się nie pogniewała, gdyby ów konstrukcja, waląc się przygniotła kilka słitaśnych parek.
50% to dobrze, zdane będzie to jeszcze z rezerwą. matematyka nigdy nie była moją mocną stroną i nigdy nie będzie. żadne przedmiot ścisły nie ma na to szansy. nawet półścisły. nawet ćwierćścisły. ech. ech. ech.
cóż, można filozofować o wszystkim, ale mój sufit jest podłogą mieszkania mojego brata. za niskie progi dla mnie.
Usuńnie no, trzy osoby w komisji i jedna osoba zdająca, toż to przecież wręcz niemal intymna atmosfera się tworzy. przemiłe napięcie między uczniem, a nadzorującym. ja to się chyba jednak skuszę. nie wiem, po co, ale skoro ani historia, ani WOS nie podchodzą mi w ogóle, to może chociaż ta filozofia. lać wodę każdy głupi umie.
o boże, nie, jeszcze stałabym się czymś w rodzaju Paulo Coelho. nie, nie, to po prostu jest złe.
och, wiesz, czekam na te wenotwórcze efekty uboczne, które ponoć ćpienie daje. jeszcze się nie doczekałam niczego specjalnego. istnieje też możliwość, że po prostu jestem ewenementem, na którego takie rzeczy nie działają.
w sumie wzrok i słuch są tak samo ważne. zależy jak rozumieć. no tak, nie jestem, jeszcze :D bosze mój, wolę nie świecić tą elokwencją, jeszcze bym kogoś oślepiła, ogłuszyła, bóg wie jeden, cóż jeszcze i sprawa w sądzie gotowa.
w moim przypadku to już nawet nie chodzi o kompromitację, choć w jakimś stopniu na pewno też. najgorzej zawsze się boję, że zapomnę CO mam mówić. już nie chodzi o to, w jakim stylu dane słowa padną. sama ich treść. zgroza! no i świadomość bycia ocenianym, fakt. przerażające.
mówisz? mam nadzieję, że twoje wróżby się nie sprawdzą. i powstanie drugi Rydzyk Wiodący Lud na Barykady.
to nie ja, to życie takie jest ;>. no daj spokój, przyznaj, że gdzieś tam w głębi twego empatycznego i w ogóle nie brutalnego serduszka tli się mały szatański płomyczek, który wręcz drży z ekscytacji na samą myśl rozwalenia na miazgę paru osób :D.
ale wiesz, że na polonistyce też będziesz mieć logikę matematyczną? filozofia logiczna? w jakimś sensie na pewno. ale nie planuję jej studiować. ;>
jak na prawdziwego shinigami (znaczy się boga śmierci w anime) przystało, jem tylko jabłka. tak, te japońskie bajeczki zjadły mi mózg. leżenie na łonie natury i oglądanie nieba jeszcze by sprawiło, że niebieski orszak spadłby mi na głowę. wyobrażasz to sobie? pornol z figowcami i niebieskim orszakiem?
Usuńmoje podejście do historii wygląda tak, że mam swój ulubiony okres i na tym to się kończy. chociaż w literaturze też mam ulubiony okres, a jednak wchłaniam wszystko. to chyba kwiczący głosik w mojej głowie mówiący, iż nie będę dobrą pisarką, jeśli nie będę oczytana w różnorakiej literaturze. poza tym wręcz ubóstwiam robić z ludzi debili w dziedzinach, w których niegdyś triumfowałam. ha. egoistyczne ścierwo, cóż. natomiast wos... nie umiem się przekonać. po prostu nie potrafię, ale oby to się zmieniło z czasem. w tym roku wosu nawet nie mam w planie lekcji.
Coelho... ten kwejkowy jak najbardziej. jakiś inny Coelho - zebrać wszystkie książki, zrobić z nich stosik, podpalić i tańczyć dookoła jak szaman tudzież płakać nad drzewami, które ścięto, by je wydrukować.
7 lat? nie wiedziałam. boże, dlatego jestem za tym, żeby kreatywne pisanie stało się kierunkiem na studiach w Polszy. daj spokój, 13 lat drogi przez mękę z Mistrzem i Małgorzatą Bułhakowa, siedem lat z Szewcami. i po cóż się tyle męczyć? ech.
cóż, jedna akcja to to nie była, ale i tak, stymulanty nie działają wenotwórczo. chyba, że ktoś potrzebuje się nimi zdołować, żeby wyczuć w sobie tę podniosłą, kipiącą patosem aurę, bez której wieszczyć nie sposób.
uśmiech debila mam opanowany do perfekcji, wiesz, staram się wpasować jakoś w otoczenie.
uff, to dobrze, kamień z serca! nie zniosłabym małych rydzyków!
cóż, upadek jezusa mniej mi się podoba, wręcz nie podoba mi się w ogóle, ale to z wiadomych przyczyn. po co jezus miałby upadać? nie lepiej byłoby go w ogóle nie stawiać (mam na myśli tego świebodzińskiego), nie rozumiem tego wyścigu na kto-ma-większego-betonowego-Jezusa, tym bardziej, że o ile się orientuję patronką polski jest Matka Boska. ale wieża ajfla zawsze spoko. boże, cóż ze mnie za chrześcijanka. nic nie poradzę chyba na te iście hitlerowskie zapędy. ech.
tak, właśnie to między innymi mnie od polonistyki odstrasza. ale ponoć się przydaje, między innymi przy nauce o budowie zdań etc.
tak, wiem, że już to robię i przeraża mnie to. mój mały, zawzięty, kwiczący niczym rozdziewiczany borsuk filozof siedzący za uchem robi się często nieznośny. każdy trochę się wymądrza, ale niektórym idzie łatwiej to opanować. i tu kolejne moje sławetne : ech. nie umiem chyba nic dobrze zrobić, oprócz wzdychania, heheszki.
gwarancja bycia anemiczką po wsze czasy jest zaiste pocieszająca w tym bezkresie smutku i radości.
Usuńlepiej nie wchodzi, z resztą jakieś to dla mnie ohydne.
oszczędzaj siły zatem, tasiemiec poczekać może!
budowanie osobowości to dla mnie katorga, z resztą chyba da się to zauważyć po ostatnim poście. w każdym tygodniu jestem kimś innym, ta moja anemiczność od paru tygodni to jedyny wyznacznik stałości, bo ani w uczuciach, ani w celach, ani w pragnieniach stałości u mnie nikt nie odnajdzie, ha!
Usuńja natomiast słyszałam o wywabianiu połkniętych tasiemców na zapach ciepłego mleka, które to podstawia się pod tyłek. ponoć wywabia tasiemca z organizmu (to ten moment, w którym powinnam przestać wierzyć we wszystko, co piszą w internecie, nespa?)
O BOSZE, NIE FIEM :OOOO bycie rozchwianym emocjonalnie sprawia, że nie potrafię nikogo przy sobie na dłuższą metę utrzymać. i chyba dlatego taki ze mnie forever alone. boję się tego określania, prawie tak samo, jak boję się dentystów. a dentystów boję się bardzo, trzeba przyznać.
Usuńwiesz, połowa biedy, jeśli ten zwabiony przepysznym zapachem mleczka tasiemiec jest nieuzbrojony. a taki uzbrojony? połowa wychodzi, połowa zostaje? przecież można godzinami siedzieć i czekać, aż się wysra pasożyta. o, a jeszcze inna historia z tasiemcem, gdzieś przeczytana. facet był gdzieś z kolegami, zachlali się, a rano poszedł do toalety za potrzebą. przerażony wybiegł zaraz po uczynionym akcie z kibla, krzycząc że wysrał jelita. a cóż to było? tasiemiec, który nie wytrzymał stężenie alkoholu we krwi. tadaaaaa. czekam na oklaski.
aj tam od razu miłość, miłość jest too mainstream. boże, gardzę tym pojęciem prawie tak samo, jak sobą.
Usuńoglądałam ten odcinek Housea!
o angielskim to słyszałam, że był prosty. rozszerzony wos, bueee, jak ci poszło? to ja na pocieszenie podam ci anegdotkę z tegorocznych matur z mojego LO : chłopak napisał podstawę z jakiegoś przedmiotu, w przypływie euforii wyszedł i zadzwonił do kogoś się pochwalić, po czym schował komórkę w kieszeń spodni, zwyczajnie, z roztargnienia. wszedł na egzamin rozszerzony i co? komóreczka zadzwoniła! matura unieważniona, chłopiec lamentował w gabinecie dyrektora, ponoć łzy przelewał okropne. cosik byłoby zabawniej chłopiec jest laureatem olimpiady historycznej, ha.
samoakceptację wyrzuciłam do kosza wieki temu. jakoś bez niej da się żyć, chociaż człowiek do siebie wymaga (coraz mniej, ale zawsze).
Usuńno mówiłam, że wos to jakieś okropieństwo. a niestety przede mną także okrutna wizja zdawania go w rozszerzeniu. albo podstawie, to zależy na jaką filozofię się porwę.
ja zrobiłam tylko wielkie oczy, a potem pomyślałam, że chociaż taki z niego olimpijczyk, to jednak baran. pf. sam sobie winien, język można urobić sobie, przypominając o tych podstawowych zasadach, jak chociażby nie wnoszenie telefonu na egzamin. tak, brakuje mi ludzkich odruchów zdecydowanie, ech.
Oj Agniesiu. :D
OdpowiedzUsuńByleby to gówno było za nami.
Idiotyczne wypracowanie z polskiego, uwłaczająco banalne zadanka z matmy, angielski na dziecinnym poziomie, srakę przed ustnym polskim... I wolność! Kilka miesięcy kompletnego "nieżycia", hura!
Maturę mamy o 9, prawda? :D
Ja? Ależ skąd. Grzecznie pójdę, napiszę i wyjdę. I CHUJ! Jak to się mówi.
OdpowiedzUsuńJak nerwy?:D
Całkiem przyzwoicie. Gdyby nie mieszkańcy mego domu, byłabym oazą spokoju.
OdpowiedzUsuńAaaa chuuuuuuuuuuuuuuj.
OdpowiedzUsuńZ dnia na dzień, coraz częściej napotykając się na tegorocznych polskich maturzystów, coraz bardziej zaczynam się cieszyć, że u mnie szkoła średnia trwa 5-6 lat. Chill.
OdpowiedzUsuńAve holenderskie szkolnictwo, hahahahaha, nie.
Czarno widzę tę maturę. xD
OdpowiedzUsuńDziady są bleee.
OdpowiedzUsuńIza i Joasia, lałam wodę. Niespecjalnie jestem z siebie zadowolona.
Wybrałam temat numer dwa, nieznajomość lektur skłoniła mnie do korzystania z zasobów wyobraźni, przez co sram w portki w obawie przed błędem kardynalnym. Czuję już sierpniową poprawkę, a potem na gwałt szukanie egzotycznych studiów, takich jak metalurgia z 0,17 osoby na miejsce. Huehuehue.
OdpowiedzUsuńA teraz czekam na twą spowiedź.
Hmm przecież na tych fragmentach Dziadów ciężko było lać wodę... A może po prostu nie znam twoich ponadprzeciętnych możliwości.
OdpowiedzUsuńSpróbuję.
Czekam niecierpliwie na matematyczkę, podczas której będę się relaksowała....
Tak przy okazji... pośmiać się można:
http://matura.onet.pl/forum.html#forum:MSwxMjcsOCw5NjE1MDA1MCwyMzc3MjU2NzMsMTE4ODI5OTAsMCxmb3J1bTAwMS5qcw==
A chuj wie. Mam 15 lat, dwa lata w plecy, więc jestem w pierwszej klasie szkoły średniej. No i zależy. Zawodówka = 4 lata, HAVO = 5 lat, VWO = 6 lat. Nice, nice, jestem w HAVO/VWO, więc trochę mi to jeszcze zejdzie.
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam, że na maturze to Ty będziesz triumfować...
OdpowiedzUsuńNie postawiłam ani jednego zdania, które byłoby konkretne i jednoznaczne. Ale mocz mówi mi, że egzaminator będzie złośliwy i niektóre moje mgliste odpowiedzi uzna za taki błąd.
Ja również. :(
Huehuehue. Onecik zawsze dostarczy rozrywki.
Nie wybiłam się od większości, więc zostało przy temacie drugim. Może dlatego, że dziady mnie irytują. Ty który wybrałaś?
OdpowiedzUsuńTo szacunek xD
OdpowiedzUsuńSzczerze, to zastanawiałam się nad wyborem jakieś 5 sekund.. Doszłam jednak do zaskakującego wniosku: i co z tego, że mam akurat część III dziadów na ustnej, więc powiedziałam sobie wielkie i stanowcze NIE tym razem Mickiewiczu! ;)
Już się uspokoiłam z pomaturalnej paniki.
OdpowiedzUsuńJuż się otrząsnęłam z pomaturalnej paniki.
OdpowiedzUsuńMogę normalnie funkcjonować.
Nie wiem czy to blogspot, czy ja już się kończę i nie wiem czy komentarz dodałam, czy dopiero mam dodać...
OdpowiedzUsuńEch. Los mnie uprzedzi i nie zdążę popełnić zbiorowego samobójstwa.
Ojtam, ojtam, rozszerzenie to się nie liczy (chyba nie powinnam mieć takiego podejścia, zdając 2 przedmioty w rozszerzeniu?:D).
OdpowiedzUsuńZawsze możesz zostać artystą! I robić tipsy w salonie.
Nie ma sytuacji bez wyjścia!
Dzięki ci Agniesiu! Usilnie szukałam czegoś, co odciągnie mnie od płodzenia bzdur w wordzie i teraz mogę się oderwać od tego odpisując na twój komentarz.
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, mogę ci podrzucić listę kierunków, które mogą się poszczycić tym, że liczba kandydatów na jedno miejsce jest ułamkiem dziesiętnym. Tutaj żadna matura nie ma znaczenia.
Kasa jest taka bezosobowa. Jednak robienie tipsów to dosyć uduchowione zajęcie. Będziesz mogła wysłuchiwać o trudach przeciętnych obywateli i umilać im trudy życia, zdobiąc paznokcie w błyskotki. Łza się w oku kręci na myśl o kobietach (i mężczyznach?), którzy wykonują ten dumny zawód.
Nie wiem, może się nie znam, albo brak mi poczucia smaku i stylu, ale za Adasiem nie przepadam. Dlatego wyćwiczyłam asertywność i tym razem nie zaproponowałam mu współpracy.
OdpowiedzUsuńDiwnam?
Może, a raczej na pewno.
No coś jest. Ale ogólnie nie ma takiej presji, jeśli chodzi o egzaminy końcowe. Fakt, są cholernie ważne, szczególnie dla niektórych, aczkolwiek jesteś do nich na tyle przygotowana, że jeżeli chcesz możesz napisać je z dziecinną łatwością. Nauczyciele poświęcają naprawdę wiele uwagi, a często i mnóstwo wolnego czasu, aby ci pomóc.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mnie - jestem na tak.
Wysiadam już. Nadmiar bełkotu mnie wyniszcza...
OdpowiedzUsuńŚcisłe nauki nie są takie złe, zawsze możesz spróbować swoich sił na mechanice i budowie maszyn.
Około pięciu osób na miejsce. (jestem tak zmęczona, że nie mam sił wpisać "progi punktowe agh" w google)
A właśnie, jak wygląda sprawa kandydatów na miejsce na polonistyce? ;>
Tipsów nie lubię, aczkolwiek pozwolę własne paznokcie ozdobić w jakieś śmiercionośne gadżety.
Oj, nie trzeba.
Ale... do robienia tatuaży trzeba talentu większego, niż do robienia tipsów (tak, o dziwo jest działalność wymagająca większego natchnienia twórczego).
Chcę spać. :(
No nie wiem czy w ogóle dobrze. To się okaże dopiero w czerwcu, ale boję się jak cholera!:( Powodzenia na kolejnych;)
OdpowiedzUsuńESFDRTFYUJHNBGFRE436YREFHDB I TYLE!!!
OdpowiedzUsuńMyślę, że dadzą ci Dehnela i Przerwę-Tetmajera.
OdpowiedzUsuńA ty masz jakieś podejrzenia? Na pewno bacznie obserwujesz otoczenie, czy przypadkiem nie daje ci znaków.
Ojtam, ojtam.
OdpowiedzUsuńAgniesiu, ty w przyszłym tygodniu masz codziennie jakiś egzaminek, prawda?
A dupa tam.
OdpowiedzUsuńI jak rozszerzony? Który temat wybrałaś? Stawiam, że 1.
OdpowiedzUsuńWiedziałam :)
OdpowiedzUsuńJa na 2, jak zwykle mam wrażenie, że lałam wodę i jak zwykle zapomniałam o najważniejszych rzeczach, bo jak mogła nie wspomnieć o technice behawiorystycznej? No jak?
CO ZA GENIALNE SLOWA! JADĘ JE TATUOWAĆ!
OdpowiedzUsuńTo mów:
- jak poszło?
- co było?
- co wybrałaś?
- idziemy na metalurgię, 0,00000005 osoby na miejsce?
Och, wierszyki. To takie przyjemne. Muszę sobie sprawdzić, jakie były.
OdpowiedzUsuńA co z chujotem? To mi się uroiło, że chciałaś się znaleźć wśród krakowskich intelektualistów? ;>
O matko, a już myślałam, że tylko ja porwałam się na pisanie rozszerzonego bez znajomości 'podstawowych pojęć'. Tym razem przyszalałam, została mi cała linijka wolnego miejsca :D
OdpowiedzUsuńA właśnie... Byłoby miło, gdyby ktoś raczył mi powiedzieć w jaki sposób przebiega rekrutacja... Hmm...
OdpowiedzUsuńTylko i wyłącznie polonistyka wchodzi w grę?
Gdybym pisała na pierwszy temat to zapisałabym max 2 linijki ;] taa...jak zwykle miałam wenę, pochwaliłam się chyba znajomością wszystkich książek jakie kiedykolwiek widziałam na oczy :O
OdpowiedzUsuńA jak się czujesz przed jutrzejszą matmą?
I tak Cię podziwiam, ja nienawidzę wszelkich interpretacji, wierszy, fraszek, piosenek itp. nawet peryfrazy od parafrazy odróżnić nie potrafię.
OdpowiedzUsuńCóż, ja się boję, że jutro zawalę i nie zdam. Mam nadzieję, że korepetycje zaprocentują. W końcu wydałam na nie tyle kasy, że los musi mi ją zwrócić w postaci tych 30%.
Z dodatkowych zdaję WOS, a Ty?
Podstawowy. Ty uważaj, bo Twoja interpretacja okaże się tak zajebista, że nie uwzględnią jej w kluczu.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że zdałam wszystkie próbne, więc teraz polegnę. Nic od prawie miesiące nie powtarzałam. Chyba tylko cud może mnie uratować.
Wstyd mi, że nawet tego nie wiem.
OdpowiedzUsuńNiestety, Agniesiu, nie wiem jakiej odpowiedzi udzielić. :( Mój umysł tkwi w wirtotechnologiach, energetykach,inżynieriach naftowych i gazowniczych... Nie wiem już jakie są prestiżowe kierunki humanistyczne, po których jest świetlana przyszłość....
Jeśli chodzi o jutro, to... Rzucę się z parapetu swego, obrośniętego kurzem, fekaliami ptasimi i bór wie czym, jeśli nie napiszę jej na 115%. To oficjalne postanowienie. Możesz mnie z niego rozliczyć.
JAPIERDOLĘKURWAMAĆ.
sdhugrtkdfjseerfhuv
defrtghyugfdsfrgtyujhbg
rfgthuybgfvdert45yghbvfdergty
fdregtbvgftyhthhyhghghhfththghghghhydty
Wybacz, że u Ciebie się wyżywam. Zawsze możesz pokasować komentarze i nie przyznawać się do pięcioletniej znajomości z takim oszołomem.
Niby łatwa, ale się zakręciłam. Zgubiłam chusteczkę na której zanotowałam odpowiedzi i nie wiem... Wychodzi na to, że zdałam, ale pewności nie mam. Umrę do 29 :( Kurwa, zawsze wiedziałam, że matematyka to straszna suka.
OdpowiedzUsuńA Tobie jak?
Zaraz zacznę nazywac Cię kujonem.
Och, w prawdopodobieństwie to ja też się popisałam. Raduje mnie 8% za to zadanie z ciągami. I źle rozwiązałam równanie, zgubiłam minusika jednego :| ale ogólnie mam nadzieję, że będzie dobrze i tak nigdzie angielski mi się nie liczy.
OdpowiedzUsuńUstne mam na samym końcu, coś nam się zmieniło, ale chyba 23 angielski, a 25 polski, pracy oczywiście jeszcze nie mam :P
A Ty?
Oby, bo inaczej przysporzę egzaminatorowi dużo śmiechu, huehuehue.
OdpowiedzUsuńOgółem, chcę, żeby matury się skończyły zanim dostanę pierdolca.
Kurde, może egzaminator przedziały mi poprawi, byłoby pięknie... Ja mam więcej szczęścia niż rozumu, więc wcale się bym nie zdziwiła :P
OdpowiedzUsuńPatrz, co ja gadam, m a t e m a t y k a nigdzie mi się nie liczy, angielski niestety trochę tak.
Ja się cieszę, że ta późno. Poćwiczę przed ustnym angielskim, bo już po nocach koszmary mi się śnią, z komisją w roli głównej :|
Ja muszę pocwiczyc szybkie mówienie, przecież ja w 15 min się nie wyrobię :| nawet wstępu nie powiem... Kurde...
Rok? Przynajmniej z 18 lat temu.
OdpowiedzUsuńBez sesu to wszystko.
To ten tego. Ide napisac mature na 0,072%.
OdpowiedzUsuńLehehehehe hue
OdpowiedzUsuńWcale się nie zdziwię, jak napiszę matmę na 100%, mało tego, może ja jeszcze o tym nie wiem, ale rozszerzoną też pewnie pisałam...
OdpowiedzUsuńCiekawe czy ten, kto wprowadził matmę na maturze sam by ją zdał.
Ćwiczyliśmy, ćwiczyliśmy, nawet kiedyś odpowiadałam i zdałam. Och, to będzie Wielka Improwizacja, od poniedziałku zacznę się uczyć jakiś zwrotów i słówek. No i nauczę się na pamięć jakiegoś pięknego opisu nieba, na pewno na jakimś obrazku będzie niebo, nie ma innej opcji. Mnie najbardziej ta rozmowa wstępna przeraża, jeszcze nic nie zrozumiem i tylko uśmiechać się będę.
Cóż, pocieszajmy się tym, że ustny każdy zdaje. Prawda, że każdy?
Ja ogólnie bardzo duuużo mówię. Każdy mi mówi, że żaden facet ze mną nie wytrzyma. Może dlatego ciągle jestem sama? Tak, na pewno dlatego.
Żaden triumf. Raczej ubaw na myśl o reakcji egzaminatora, który przeczyta nowo powstałe teorie naukowe, które stworzyłam na potrzeby tegorocznej matury. :D
OdpowiedzUsuńPozostały mi dwa angielskie i dukanie na dwóch ustnych.
I koniec z tym paskudztwem.
Tak, z miejsca dostanę tytuł miszcza magistra inżyniera profesora doktora geniusza.
OdpowiedzUsuńWe wtorek. Więc wypadałoby przeczytać te książki, które wepchnęłam do bibliografii, zwłaszcza, że liczą po 500 stron...
Także tego. Jak tam przed wosem?
Och, zapewne hasło 'dziewczyny na politechniki' było skierowane specjalnie do mnie!!! Że też dopiero teraz to odkryłam...
OdpowiedzUsuńTak, podłoga!!! To jest dobra myśl, zawsze są ludzie, więc nauczę się opisu... Może śmiesznie będzie to wyglądało, kiedy powiem, że kobieta jest blondynką, a ona będzie miała włosy czarne jak smoła, cóż...egzaminatorzy pomyślą, że to ze stresu. Przecież nikt mnie nie posądzi o to, że lewa z angielskiego jestem.
No pewnie!!! Ja się tak odstresuję, że przez całą rozmowę wstępną nie będę nic robiła, tylko się uśmiechała!
Zobaczymy, jak wszystko zdam to idę na pielgrzymkę z Helu.
Wiesz, my jesteśmy tak zajebiste, że trudno nam spotkać kogoś na tym samym poziomie. Jak dobrze pójdzie, to koło 40 zakochamy się pierwszy raz.
Niestety, posiadam. Ale, jak głosi jakaś urocza książeczka, zachęcająca do dalszego kształcenia się, między innymi na agh, METALE TO PODSTAWOWE TWORZYWO WSPÓŁCZESNOŚCI!
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam, z tego, co kojarzę, też jakieś wypracowanie jest - okazja do wodolejstwa i powtarzania jednego zdania w kółko.
A maturki ustne jak, wykute wszystko? Napisane? Dopracowane? Przeczytane? (liczę na same odpowiedzi "nie")
Ja? Ależ ja nie jestem metalem. :>
OdpowiedzUsuńZ pewnością docenią te porównania na maturkach.
Wymijająca odpowiedź oznacza nieprzygotowanie?:D
Nie wiem, Agniesiu. Próbne pisywałam na 100% ale jak znam życie, to coś się jutro spieprzy i będę pisać po niemiecku, albo zasunę francuszczyzną zasłyszaną w belgijskim kiosku...
Po prostu trzeba... wierzyć... w sukces, bo wiara czyni... no cuda. Tak to jest. Tak.
Nie triumfuję, albowiem książek nie tknęłam, a tekst, który spłodziłam niegodzien jest splunięcia.
OdpowiedzUsuńStraszne rzeczy się u was działy na tych próbnych maturach. :>
Nie wiem już jak pocieszać cierpiących maturzystów, więc zaglądam do słowniczka banałów ku pokrzepieniu serc i skrupulatnie przepisuję (prawie jak prezentację... hmmm)
Czuję, że na tej politechnice odkryję lekarstwo na wszystkie choroby! Albo lepiej! Eliksir nieśmiertelności !!!
OdpowiedzUsuńCzy coś tam innego co się na takiej politechnice robi...
Wiesz co! Podobno na każde województwo jest 50 zestawów i znalazłam stronę, gdzie je publikują, a że ja zdaję na samym końcu, to może poznam wszystkie 50 i wykuję się na blachę :P
Tak, obiecałam, że przed maturą pójdę z mojej parafii i poszłam :) lajcikowo się idzie, a jak zdam idę z Helu! Ale nie obiecuję, że w tym roku:d
Ja chyba będę oryginalna i nigdy się nie zakocham. Żadnych cierpień przeżywac nie będę, ani na fejsa wstawiac demotów o nieszczęśliwej miłości...:(
Stres? Nerwy? Zapaść? Zawał?
OdpowiedzUsuńTo ja zadzwonię po straż pożarną, może?
OdpowiedzUsuńRatunkowym.
OdpowiedzUsuńStrażakom bardziej ufam niż tym poczwarom w kitlach.
Może to udar, ale dowcip się ciebie trzyma. :>
OdpowiedzUsuńProponuję zrobić listę szkód, jakie matura wyrządziła biednym dzieciom podchodzącym do tego egzaminu.
Po drugie, kompletne pranie mózgu, przekształcenie wolnych myśli w odtwórcze schematy, obsesje na punkcie kluczy, sztampowych wzorów, rozpowszechnienie bylejakości, zniszczenie kreatywności na rzecz typowości zamkniętej w szablonach, kluczach, chujach, mujach, dzikich wężach.
OdpowiedzUsuńObstawiam, że znaczna część maturzystów nie wyrwie się nigdy spod jarzma "the klucza", który dyktował im sposób myślenia przez 3 lata życia, w których następuje najintensywniejszy rozwój. Nie mówiąc już o delcie, której wszechobecność także będzie budziła powracające koszmary u ludzi z naszego pokolenia...
Ja zrewolucjonizuję nasze szkolnictwo i na politechnice dokonam medycznych odkryć! A co! Przecież dam radę! Co to dla mnie, w końcu ja matmę na 105% zdam.
OdpowiedzUsuńSkądże, ja z Centrum jestem. Omójboże jadę do Ameryki!!! Zostanę celebrytką! Zawsze lepsze to niż kasa w Biedronce, jeśli matury nie zdam.
Ach, zapomniałam. Masz, szukaj swojego województwa:
http://www.e-ang.pl/forum/f,16,Matura.html
Dlaczego łódzkie milczy? Dlaczego mieszkam na pograniczu łódzkiego i mazowieckiego i nie załapałam się do tego 2...:( Może do 23 się rozkręcą.
Na pewno nie. Dwa to za mało.
OdpowiedzUsuńZapewne będziesz ją ciepło wspominać dlatego, że nigdy nie miałaś okazji liczyć delty w delcie...
Eeee jestem zbyt zmęczona dzisiejszą porażką i wkurwem ogólnym, by tworzyć... Jutro, jutro...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a dla mnie to nic nowego. Ech.
Muszę się pochwalić, że przede mną jeszcze tylko jeden egzaminek pisemny, o 14. Huehuehue
OdpowiedzUsuńNie ma takiej opcji, bym czekała 3 godziny na drugi egzamin. Wraz z usłyszeniem pierwszych pytań "co napisałeś/łaś..." popadłabym w kurwicę nieopisaną i zrobiła krzywdę otoczeniu.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Zupełnie, jak Ty :>
Spytam ponownie, jak przed wosem? Bo ja robię w majtusie na myśl o ustnym angielskim i pytaniu "czy lubisz pomidory i dlaczego, odpowiedz wyczerpująco".
Jak możesz sprawdzać odpowiedzi ukazane na neciku. Mnie by kurwica wzięła. Chyba zbyt łatwo dostaję kurwicy...
OdpowiedzUsuńAle ten tego, wiedziałam, że będziesz miała doskonały wynik.
Myślę, że jednak wywody o pomidorach są gorsze. Przy pisaniu na wosie zawsze możesz zastanowić się, co dokładnie chcesz przekazać egzaminatorowi, by ten wpadł w nieokiełznany zachwyt. Na ustnym, mówiąc o pomidorach, ogórkach i opisując obrazek ze źdźbłem trawy jest nieco gorzej.
Chuj z wosami i rozszerzonymi matematykami, byleby podstawe zdac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
OdpowiedzUsuńNie wierzę. Już patrzę na tegoroczne arkusze. Podstawa czy rozszerzenie?
OdpowiedzUsuńZgarnęłam trzydziestkę, choć przy pierwszym pytaniu już mi się odechciało wszystkiego.
Horror?? Co to w ogóle kur** było?? :o
OdpowiedzUsuńJa wiem, że oni tępią humanistów, ale żeby aż tak?!?!?!?!?
Ja myślałam, że mi rozszerzenie zapodali.
Próbne pisałam na 80% a teraz nawet nie wiem czy zdałam.
30 punktów :>
OdpowiedzUsuńJuż patrzę w arkusz. Na czym "poległaś" Agniesiu? (bo nie wierzę w twą porażkę:>)
Eeeeeeeeeeeeee jeśli jest nadzieja na 50, to nie tak źle.
OdpowiedzUsuńTak, jeszcze tylko jeden egzamin i KONIEEEEEEEEEEC.
To teraz mnie oświeć, pozostały ci tylko ustne, tak?
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak bardzo będę dukać i trząść się na polskim.
Hej, przypadkiem trafiłam na bloga i widzę, że też jesteś maturzystką...
OdpowiedzUsuńPisałaś może wos? Jak poszło? ;)
Szczerze? To chyba nie jestem. Obecnie jestem pomiędzy Katolikami a Protestantami. Może się gubię, a może odnajduję, nie wiem. Coraz bliżej mi do protestantów. Ach, te wybory ludzi "dojrzałych".
OdpowiedzUsuńNatomiast z wielkim przekonaniem mogę powiedzieć, że jestem świadomą Chrześcijanką :) [jeśli coś takiego istnieje]
Chyba jakiś anarchizm religijny mi się włącza.